W środę 22 marca na małej sali odbyło się spotkanie rodziców i grona pedagogicznego z zaproszonym gościem Panią psycholog – Wandą Papugową, doświadczonym psychologiem dziecięcym, mediatorem, wieloletnim dyrektorem poradni psychologiczno-pedagogicznej, która przybliżyła dzisiejszą problematykę, związaną z wychowaniem dzieci, w czasie prelekcji zatytułowanej
Omawiane w trakcie spotkania zagadnienia dotyczyły tematu: „Władza dziecka czy rodzica, czyli czy grozi nam pajdokracja?”
W czasie trwania spotkani można było dowiedzieć się między innymi w jaki sposób stwarza się problemy wychowawcze. Jak twierdziła prowadząca, dzieci nie powinno pytać się o opinie w sprawach dorosłych, które ich nie dotyczą. To rodzice, czy też opiekunowie powinni być odpowiedzialni i zająć się oceną, co jest dobre, a co złe. Pytanie dziecka o poradę w kwestiach uczuciowych nie jest wskazane. Dziecku powinno się wyznać jasne granice i oczekiwać ich przestrzegania, w przeciwnym razie jego relacje społeczne będą zaburzone.
– Czy dziecko, któremu wszystko wolno jest szczęśliwe? – pytała w czasie trwania prelekcji Pani Papugowa – nie jest. Dziecko wtedy ma zaburzone poczucie bezpieczeństwa. Wiedza, czego nam nie wolno na swój sposób daje poczucie bezpieczeństwa, dziecko któremu nie stawia się granic nie czuje się z tym dobrze.
Poniżej zamieszczony został artykuł Pani Wandy. Zachęcam do lektury.
Opracowała Anna Kumięga
„Mojemu dziecku niczego nie mogę odmówić
Deklaracja wielu rodziców, którzy pełni podziwu dla własnego dziecka i w gotowości służenia spełniają wszystkie dziecięce zachcianki.
Deklaracja, a nawet postawa wynikająca często z niedostatku, który rodzice przeżywali we własnym dzieciństwie i chęci swoistej rekompensaty.
Jednak w konsekwencji takiej postawy pojawiają się skutki w funkcjonowaniu dziecka, które dostając wszystko nie umie podzielić się, szanować otrzymanych darów, natomiast uczy się manipulować otoczeniem dla osiągnięcia swoich celów.
Budowanie relacji z dzieckiem w oparciu o deklarację : „niczego nie mogę mu odmówić”
jest przejawem oddania władzy przez dorosłych małemu dziecku i bezrefleksyjnego kształtowania nieprawidłowości wychowawczej. Na sprawowanie władzy rodzicielskiej składają się następujące elementy: kontrola, wpływ, autorytet. Ale wystarczy jeden a tych elementów aby sprawowanie władzy było możliwe. Dziecko, które wpływa na zachowanie dorosłych i poprzez płacz, upór osiąga to, na czym mu zależy zaczyna sprawować władzę. Dziecko, które przerywa uporczywie rozmowę telefoniczną, a matka tłumaczy mu z kim rozmawia i przestaje rozmawiać bo mały tak chce- sprawuje władzę.
Ze strony dziecka nie ma intencji do przejęcia władzy; ono potrzebuje silnego dorosłego, który ma ustalić normy postępowania kontrolować. Jeśli jednak dostaje od swojej matki gotowość do służenia i zapewnienia wszelkich zachcianek nie ma na to wpływu. Może tylko przyjąć to co dostaje. Matka, a niejednokrotnie całe otoczenie dorosłych, w ten sposób oddaje obszar kontroli swego zachowania w ręce małego dziecka.
Dziecko, które ma władzę nad dorosłymi, nie umie tworzyć ładu społecznego. Nie ma poczucia bezpieczeństwa, nie wie co dobre, co złe, nie ma oparcia, którego mu potrzeba, nie ma również odniesienia do innego, „normalnego świata”, bo takiego nie zna. Dostosowuje się więc do tego co dostaje; w przejawach złości, agresji, rozkapryszenia, lub nawet apatii spowodowanej nadmiarem otrzymywanych dóbr.
Analizując mechanizm przejmowania kontroli i władzy przez małe, a nawet bardzo małe dzieci zauważyć można swoiste „przejawy czci” oddawanej przez rodziców własnym dzieciom. Początek tej bałwochwalczej relacji ma miejsce w chwili zobaczenia cudu powstawania nowego życia. Niewątpliwie podglądanie nienarodzonego za pomocą USG jest, poza istotnymi względami medycznymi połączone z ciekawością i daje możliwości zobaczenia cudu. Wobec cudu pojawia się reakcja zachwytu, a nawet gotowość oddawania czci. Towarzyszy temu utrwalony obraz, zdjęcie z USG, które wywołuje w matce wielkie przeżycie. Po narodzinach następuje utrwalenie pierwszego krzyku, pierwszego dnia w domu, a potem wszystkich pierwszych przejawów istnienia. I tak w blasku aparatów, kamer, wszystkich nienazwanych rejestratorów utrwala się stosunek dorosłych do „cudownego małego”, stosunek, który niepostrzeżenie przeradza się w cześć i chwałę. Niestety, realizacja wychowania w kontekście bałwochwalczej relacji przejawia się głównie usuwaniem przez dorosłego wszelkich możliwych trudności, co w efekcie pozbawia dziecko samodzielności, odpowiedzialności i radości czerpanej z twórczego działania. Na dalszym etapie może, u konsekwentnych rodziców, ujawnić się gotowością do wyręczania ze wszystkiego, a więc i obowiązków szkolnych, co już jest prostą drogą do wyuczonej bezradności, bierności i lenistwa. Ten obraz zawiera istotny element braku szacunku osób dorosłych do samych siebie i do własnego dziecka. Szacunek bowiem powoduje, że traktujemy siebie serio, wymagamy od siebie i innych i nie godzimy się z rolą niewolnika. To szacunek do dziecka przejawia się stawianiem mu wymagań, kolejnych wyzwań, których pokonywanie daje poczucie własnej wartości i wartości w oczach dorosłych. Traktowanie dziecka z przesadną czcią i bez wymagań może pozbawić go umiejętności życia w szacunku i godności. Takie „królowanie” małego odbywa się bowiem nieprawnie, bez autorytetu i jest skazane na klęskę. Przejawy czci wobec dziecka niestety przenoszą się z domu rodzinnego także na przedszkole i szkołę. Indywidualizacja w nauczaniu, pojmowana przesadnie, prowadzi nauczycieli do lęku przed samodzielnymi decyzjami mającymi na celu normalną regulację ładu społecznego. Postawienie problemu przez nauczyciela: „co robić, gdy dzieci się biją i czy można im tego zakazać” jest przejawem bezradności i utraty kontroli osób dorosłych wobec dziecięcego zachowania. Jest niestety również przejawem braku kompetencji wychowawczych.
W społeczeństwie konsumpcyjnym jednym z kryteriów statusu społecznego stało się posiadanie coraz doskonalszych urządzeń medialnych. Dzieci są doskonale zorientowane w tej dziedzinie i to one podpowiadają co chcą otrzymać w prezencie komunijnym. Dorośli się temu poddają i pokornie spełniają oczekiwania swoich „małych władców”. Bardzo często wręczony prezent jest dla rodziców kłopotliwy, bo nie umieją się nim posługiwać. Jeśli w ten kontekst wkradnie się lęk dorosłego, oddaje on dziecku nie tylko cześć, ale pole do działania w nowej dziedzinie. A to może prowadzić do utraty szacunku dla siebie i wycofywania się z roli rodzica, czy wychowawcy. Tymczasem prawdą jest, że dziecko postrzega dorosłego jako eksperta niezależnie od tego, czy coś umie, czy też nie. Autorytet osoby dorosłej jest niepodważalny, nie ma powodu, aby poddawać go weryfikacji w oparciu o umiejętności posługiwania się sprzętem komputerowym. Nie oznacza to jednak, że nie należy dbać o swój rozwój i pozostawać w tyle wobec nowoczesnej techniki medialnej. Nie należy jedynie oddawać należnej władzy, która jest władzą autorytetu osoby dorosłej potrzebną dziecku do prawidłowego rozwoju.
Odpowiedzialność za przebieg relacji w rodzinie i w szkole spoczywa w większym stopniu na osobie dorosłej, która jest dla dziecka wzorem do naśladowania i to, jaki jest to wzór, stanowi o sposobach funkcjonowania dziecka. Sprawowanie kontroli przez odpowiedzialnych dorosłych ma prowadzić do stopniowego brania odpowiedzialności przez dziecko za sprawy, które są na miarę etapu jego rozwoju i możliwości realizacji. Poprzez kontrolę zewnętrzną osób dorosłych, dziecko nabywa nawyków systematyczności, realizacji zadań w ustalonym porządku, poszanowania harmonii i ładu społecznego. Zewnętrzny ład w postaci regularnych posiłków, odpowiedniego czasu na sen, wypoczynek, odrabianie zadań, właściwej pory na zabawę jest istotnym regulatorem prawidłowego funkcjonowania psychofizycznego. Z zewnętrznego, uporządkowanego świata kształtuje się nawyk harmonijnego funkcjonowaniu, który stopniowo przechodzi w normę.
Oddawanie kontroli nad sprawami tego świata przez odchodzących jest zjawiskiem naturalnym i do dorosłych należy przygotowanie młodych do przejęcia tej kontroli. Jednak słusznym jest, jeśli to oddawanie kierowane jest w ręce odpowiedzialne i do przyjęcia przygotowane.
Dorosły, który pełni rolę wychowawczą jest dla dziecka kimś bardzo ważnym. Nie dlatego, że na to zasłużył, że coś ważnego zrobił, ale dlatego, że jest. Może tę rolę pełnić odpowiedzialnie, szanując siebie i dziecko, a może też nie zauważyć, że słowo szacunek ma swój realny wymiar. Na pytanie kierowane do rodziców „czy szanujesz swoje dziecko?” najczęściej nie ma odpowiedzi. Wydaje się, że nie szanuje siebie ten, kto w kontekście swojej drobnej nieumiejętności poddaje się, ktoś kto nie wykazuje odpowiedniego starania, zapomina o swojej godności i nie przyznaje sobie prawa do decyzji w sprawach, które od niego powinny zależeć. Nie szanuje siebie także i ten, kto nie stawia sobie i innym wymagań, godzi się na to, że „nie wie, nie umie”, chowa się za parawanem schematu funkcjonowania, albo oddaje władzę w niepowołane ręce.”
Najnowsze komentarze